wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział II

 -Oooo...- słyszę publiczność tego wydarzenia.
  Dalej stoję osłupiała i nie wiem co sobie myśleć. Przetacza się przez moją głowę miliony dziwnych myśli na raz. Nic nie rozumiem.
-Zgódź się, zgódź się!- skandują ludzie, który widzą w nas radosną parę zakochanych. Nienawidzę ich, ale jednak muszę coś powiedzieć.
-Eh...Yhhh...- nie, nie dam wydukać z siebie ani słowa.
 Zaczynam uciekać, biegnę prostym mostem, który łączy pałac i miasto. Widzę, że Johan biegnie za mną, ale ja na szczęście jestem dobrze wysportowana i z łatwością zostawiam go w tyle. Z tych emocji zaczynam płakać. Dlaczego ja, dlaczego ja? Czemu to ja musiałam być księżniczką? W kółko zadaję sobie te pytania. Z łzami w oczach trudno o orientację w terenie, ale do swojego pokoju trafiam bez problemu, po czym szybko przesuwam szafę i łóżko, aby nikt nie wszedł do mojego pokoju. Jednak i tak, po chwili ktoś zaczyna walić w moje drzwi.
-Isabell, ja przepraszam! Nie chciałem Cię urazić!
-Idź sobie! Nie chcę z Tobą rozmawiać.- staram się ukryć to, że płaczę, ale chyba niezbyt mi to wyszło, bo Johan dalej siedzi pod moimi drzwiami i stuka w nie jak szalony, choć nie sprawia mi to większego kłopotu. Niech sobie wali i tak nie otworzę...
  Mimo to ja rzucam się w łóżko i zaczynam układać sobie wszytko w głowie. Ten chłopak, mógłby mieć wszystkie dziewczyny w kraju, ale czemu wybrał akurat mnie? Przecież, nie jestem tak piękna, jak inne, nie jestem miła dla niego, często go obrażam. I tak jest bogaty, więc klejnoty królestwa nie obchodzą go. Wszyscy oprócz mnie wiedzieli o zaręczynach. Niby dlaczego miałam akurat tą sukienkę, którą zakłada się tylko na ważne uroczystości? Taaa... zaręczyny. Jestem za młoda na ślub. Chcę spróbować prawdziwego, życia. Z wszystkimi jego konsekwencjami.
  Wszyscy zgromadzili się tutaj, w zamku, tylko dla tego, żeby świętować nowe małżeństwo. Mój tata, pewnie chcę się zrzec tronu dla mnie, ale myśląc, że nie dam sobie rady, postanowił znaleźć mi męża, tylko nie przemyślał jednego,- że ja nie chcę się żenić. To wszytko nastąpiło jednak tak szybko. Teraz wszystko się zmieniło. Całe może życie przewróciło się do góry nogami.
  Nagle słyszę trębaczy. Oho... przedstawienie przed zamkiem się zakończyło. Musiałam przynieść sobie niezłego wstydu, chociaż teraz nie obchodzi mnie to za bardzo. Przez okno widzę, jak cały orszak szybkim krokiem maszeruje w stronę zamku. Zaraz zapewne przyjdą tutaj wszyscy, a straż wyważy drzwi. Zostało mi 10-15 minut spokojnego życia. Isabell, wykorzystaj je dobrze...
   Stukanie Johana polowi ustaje, chyba się poddaje, ale słyszę jego trzy ostatnie słowa.
-Isabell, kocham Cię- po czym odchodzi.
  Poszedł sobie, nareszcie, lecz ja osłupiałam jeszcze bardziej. Co on chciał powiedzieć mi przez "kocham Cię"? Przecież niemożliwe, żeby on mnie kochał. Nienawidziliśmy się od małego. Zawsze dogadywaliśmy sobie nawzajem i naśladowaliśmy swoje zachowania. Nie... to nie możliwe, aby on na prawdę chciał za mnie wyjść.
-Isabell, kotku otwórz drzwi.- spokojnie mówi do mnie przez drzwi mama.
-Nie, pewnie za Tobą stoi masa straży razem z Johanem i jego rodziną. Nie chcę rozmawiać z Wami, ani nikim innym. Wszyscy mnie oszukaliście!- krzyczę. Czuję, że nadchodzi kolejna porcja płaczu.
-To nie tak jak myślisz...
-Co nie tak jak myślę? Myślę, że wszyscy mnie oszukaliście i zmusicie mnie do ślubu, wbrew mojej woli. Czemu mi nic nie powiedzieliście!
-To bardzo skomplikowane...
  Nie, nic więcej nie powiem. Nie zniżę się do ich niskiego poziomu. Słyszę, jak straż zaczyna wyważać drzwi, więc wszytko wygląda tak jak myślałam. Leżę na łóżku i cieszę się ostatnimi chwilami spokoju. Ciekawe ile im zajmie usunięcie drzwi i szafy? Dwie minuty?
  Nieważne, co się ze mną stanie-myślę- i tak, już gorzej być nie może. Chyba, że każą, mi poślubić tego pięknisia Johana. Wtedy będę musiała coś robić.
   Minęło dosłownie kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund, gdy moja matka, ze zgrają straży oraz rodzina Clancy weszła do pokoju. Brakowało tylko jednej osoby-Johana. Czyżby piękniś stchórzył? Bał się popatrzeć prosto w moje oczy?
-Dzisiaj się popisałaś Isabell...- zaczyna wykład mój tata- Zbłaźniłaś się na oczach całego kraju. Nie wstyd Ci?
-Mi ma być wstyd? To Wam wszystkim powinno być wstyd za to co zrobiliście!- wybucham- Zmuszacie mnie do ślubu, z kimś, kogo serdecznie nienawidziłam od początku. Z kimś kogo nie kocham, a rozmawiałam parę razy. Nie, nie wyjdę za mąż! Nie zmusicie mnie do tego, ani do niczego innego, więc możecie już sobie iść. Do widzenia!- wrzeszczę.
-Jesteś księżniczką, takie Twoje życie! To, że wyjdziecie za siebie było ustalone od kiedy ukończyłaś 10 rok życia. Ustaliłem to z rodziną Clancy i Johanem dawno temu! Uwierz, już wtedy szaleńczo Cię kochał!
No i mamy 2 rozdział! Dziękuję, za wszystkie komentarze i obserwacje. Jesteście kochani, a sama nie sądziłam,że chociaż jednej osobie spodoba się blog <3 

4 komentarze:

  1. blog jest zarąbisty czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny ahggtrdcers
    mam nadzieje,że jednak nie będzie musiała brać tego ślubu z nim

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na następny jaiosdjasoidjasd

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow genialnie piszesz , z chęcią obserwuje . Nie dziwię się Isabell , że tak zareagowała , też bym się zdenerwowała gdyby mnie ktoś zmusił do ślubu . Ale się zdziwiłam gdy dowiedziałam się , że ten chłopak jest z nią zaręczony od 10 roku życia . Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    obserwuje
    http://dziennik-ali.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń